Pani Paulina Ihnatowicz jest młodą, energiczną kobietą, magistrem dietetyki, która wraz ze wspólniczką prowadzi Poradnię Medycyny Żywienia MedFood.
W 2009 roku podjęła studia dietetyczne na CM UMK w Bydgoszczy i jak sama przyznaje na początku studiów jej wiedza na temat diety była nikła.” – lubiłam spożywać sporo fast-foodów i słodyczy. Moja waga się nie zmieniała, więc myślałam sobie – a co mi tam! ;) Skoro nie tyję, mogę jeść. Bardzo się myliłam...”
Od trzeciego roku studiów zaczęła odżywiać się zgodnie z tym czego uczono ją na studiach. “Rano owsianka z odtłuszczonym mlekiem, na drugie śniadanko granola z orzechami, na obiad pełnoziarnisty makaron z kurczakiem smażonym na teflonie, na kolację tuńczyk z puszki. Moja waga nagle podskoczyła (z 59 kilo na 63). Tłumaczyłam to sobie stresem związanym z uczelnią i egzaminami (przez 3 lata studiowałam dwa kierunki), więc za bardzo się nie przejęłam. Problemy zaczęły się gdy mój okres stał się bardzo nieregularny, a ja stałam się marudna i ciągle zmęczona. Nie wstawałam na poranne zajęcia, ponieważ wolałam pospać dłużej, żeby poczuć efekt wyspania. Jakość mojej koncentracji również spadła – zazwyczaj potrafiłam przyswoić duże ilości materiału w krótkim czasie, teraz już tak nie było.”
Pojawiły się również inne niepokojące objawy. “Rodzina i chłopak nie mogli mnie znieść – zmiany nastroju, stany ciągłych dołków i wiecznie wypadające włosy. Powiedziałam sobie dość i zaczęłam szperać w necie. Co mi jest?
Wylogowałam! Niedoczynność tarczycy! Coraz więcej klocków zaczęło się układać – zimne ręce, dłonie, sucha skóra, zmiany nastrojów. Wiedziałam już, że to to.”
Kiedy dowiedziała się o darmowych badaniach USG, przeprowadzonych w szpitalu, była pierwszą chętną, która się zgłosiła. Hashimoto zostało potwierdzone i kiedy poszła do lekarza otrzymała receptę na Euthyrox.
“Do końca życia.
Wyniki również nie pozostawiały nadziei.
TSH na poziomie 4,02 (norma zachowana – internista nawet nie zwrócił uwagi),
fT3 na poziomie 30%, fT4 na 40%, wysokie aTPO i aTG.
Zgłupiałam. Czułam się jak w labiryncie, z którego nie można wyjść, a wiedziałam że mój lekarz mi tego nie wytłumaczy – standardowe 10 minut na wizycie sprawdzało się i u niego.
Łykałam euthyrox i zgadnijcie co? Nie poczułam się lepiej!
A nawet gorzej!
TSH po pół roku zażywania rzeczywiście spadło – na 2.
Ale co z tego? Czułam się źle. Lekarz mówił – to niemożliwe, mamy wyrównaną tarczycę. Proszę nie wymyślać. A ja nadal czułam się źle!
Szperałam dalej.
I trafiłam.
Na pubmedzie, na anglojęzycznych serwerach – DIETA!
Dieta to podstawa przy chorobach autoimmunologicznych.
Wow, studiuję dietetykę! Przecież wiem sporo o diecie, prawda?”
Od tego czasu zaczęła się jej prawdziwa przygoda z dietetyką.
“Zaczęłam jeździć na szkolenia, kursy, konferencje. Przerabiałam mnóstwo artykułów, książek i każda z nowych teorii testowałam na sobie!
No i wyszło szydło.... całą wiedzę ze studiów mogę wyrzucić do kosza.. :)
Wiadomo. Gluten zły, nabiał niedobry, nawet orzechy mogą powodować krzywdę.
I ja mam jeśc tłusto? Przecież tłuszcz to zabójca serc! Smalec??? Dopiero co wyrzuciłam go z domu 3 lata temu! Przecież to świństwo!
Zaczęłam odkrywać dietetykę i siebie na nowo..
Testy na nietolerancje – gluten, mleko, orzechy.
Zakwaszenie żołądka – leży i kwiczy – to dlatego wiecznie odbijało mi się po jedzeniu.
Niedobory – wszystkie możliwe – ferrytyna w dolnych granicach, D3 na poziomie 10.
Problemy z jelitami – przerobiłam w swoim życiu sporo antybiotyków i ani jednego probiotyku.
Kiszonki uważałam za coś okropnego, nie mówiąc o soku z nich.
I tak od jednej teorii do drugiej – odkryłam drugą stronę dietetyki – paleo, dieta Samuraja, dieta GAPS, dieta SCD., dieta dr Dąbrowskiej Co to było za wyzwanie!
Przerzucić się z owsianki (którą dopiero co polubiłam) na jajka na smalcu!
Przerzucić się na tony rosołków i galatów.
Łykać tony suplementów – selenu, cynku, probiotyków.
A to gotowane mięso? Okropne!
I co do tego? Myśleć pozytywnie? Znaleźć w sobie motywację? Być zawsze szczęśliwym? Ale jak? Przecież mieszkam w Polsce, bez perspektyw na pracę, ludzie są zazdrośni, a ja mam Hashimoto! Halo?!!
Ale dałam radę.
Jem bezglutenowo, bezmlecznie do dziś.
Moja tarczyca odżyła.
Ja mam więcej energii, włosy mniej wypadają, przeciwciała spadły, obraz USG wygląda znacznie lepiej.
Co prawda walka z Hashimoto to walka dzień po dniu, ale jestem bliżej niż dalej.
I to bez euthyroxu – łykałam go tylko pół roku. Teraz już wiem, że lepszy jest letrox, a jeszcze lepiej świńska tarczyca.
Zaczęłam jeździć na szkolenia motywacyjne, z psychodietetyki, z psychosomatyki.
Zrozumiałam tak wiele spraw. Zrozumiałam, że brakuje ludzi którzy mogliby pomóc takiej osobie jak ja kiedyś. Zagubionej w gąszczu informacji, nieszczęśliwej i chorej. Nie miałam się do kogo zwrócić.
Wiedziałam już, że muszę odrzucić wiedzę akademicką i zacząć stosować nową wiedzę u swoich klientów.
Wiedziałam już, że te otręby przyczyniły się do moich nieszczelnych jelit. Musiałam się z tym dzielić. Otworzyłam własną Poradnię.
Przekopałam się przez wszystkie ważne pozycje na rynku – m.in. Zapalenie Tarczycy Hashimoto dr Wentz – byłam szczęściarą, bo już większość tej wiedzy znałam.
Jednakże ta książka to pigułka informacji przy chorej tarczycy.
Dzięki takim książkom i osobom mnóstwo chorych może powrócić do zdrowia
Fajnie, że znaleźliście czas na moją historię. :)
Dziękuję.”
Mam nadzieję, że historia Pauliny zainspiruje innych i przyczyni się do poprawy ich zdrowia.
Po więcej informacji odwiedzaj Tarczyca Hashimoto